Skacząc ze stacji na stację, stwierdził, że w żadnym radiu nie było piosenek odpowiednich do jego humoru. Jedna za wesoła, druga za szybka, a jeszcze następna za bardzo jazzowa. Fotel w Mustangu był dzisiaj wyjątkowo niewygodny, wycieraczki w aucie nie domyły jednej plamki na szybie, a na tylnym siedzeniu były śladowe ilości piasku. Przez swoje rozdrażnienie we wszystkim odnajdywał nieprawidłowość, doszukując się nawet najmniejszego defektu.
Uderzył pięścią w klakson, chcąc dać Lanie do zrozumienia, że dziesięć minut, które odliczył z zegarkiem w ręku, to wystarczająco dużo czasu, na spakowanie się na wyjazd. Tego dnia, wyjątkowo nie był wyrozumiały na kobiecą nieporadność, choć po dziewiętnastu latach życia z Jamie, wychodził z założenia, że żadna dziewczyna już nigdy go niczym nie zaskoczy.
Ze znudzeniem rozglądał się po tej okolicy, jak gdyby przyjechał do domu Hughes'ów po raz pierwszy. Nagle przypomniał sobie wszystkie wieczorne spacery z Laną, wzdłuż jej ulicy. Chodzili beztrosko, trzymając się za ręce, wymieniając pocałunki i wypowiadając słodkie słówka. Nie wiedział, dlaczego wtedy sądził, że życie jest ciężkie. Przecież miał kochającą dziewczynę, zdrową siostrę i dach nad głową. Nie wiele potrzeba człowiekowi do szczęścia. Szkoda tylko, że zrozumiał to dopiero teraz...
Powrócił do rzeczywistości, słysząc pukanie w okno kierowcy. Dwayne, tylko jego mu było trzeba... Z niechęcią opuścił szybę i spojrzał na bruneta.
- Posłuchaj uważnie- warknął. - Jeżeli mojej siostrze spadnie choć jeden włos z głowy, to pożałujesz.
- Pomyślmy- szatyn podrapał się po brodzie, udając zamyślonego. - Ile razy już to słyszałem? Z dziesięć? I popatrz stary, nadal nic... Na słowach się u Ciebie kończy- zaśmiał się bezczelnie.
- Ja Ci tylko dobrze radzę- wycedził przez zęby, odchodząc od pojazdu, gdy z domu wyszła Lana.
Nie odczuwał zmęczenia, dyskomfortu jazdy, czy niezręczności przez ciszę, panującą w samochodzie, odkąd wyjechali z Calabasas. Wiedział, że osiągnięcie więcej niż maksymalna moc silnika, w swoim nie najnowszym aucie, to jakby chcieć dokonać niemożliwego, ale stanowczo przytrzymywał nogę na gazie, by jak najszybciej znaleźć się u celu.
- Nie powinieneś już prowadzić- dziewczyna spojrzała troskliwie na Justina. - Może teraz ja siądę za kółkiem?
- Dam radę- odparł jakby był w transie.
- Zjedź chociaż na stację- wskazała na znak informacyjny, reklamujący pobliski obiekt.- Napijesz się kawy albo jakiegoś energetyka.
- Powiedziałem, że dam radę- nerwowo podniósł ton.
- Proszę Cię, zatrzymajmy się na stacji- powiedziała spokojnie, nie chcąc wszcząć jakiejkolwiek kłótni z szatynem.
Justin westchnął cicho, zatrzymując się przy dystrybutorze z benzyną. Skoro znalazł się już na stacji paliw, postanowił zatankować auto. Wiedział, że i tak na odcinku niespełna pięćdziesięciu mil zapali się kontrolka.
- Chcesz kawy?- zapytała brunetka, wyciągając swój portfel ze schowka.
- Jakiegoś szatana- ziewnął, wciskając wąż do wlewu.
- Jesteś głodny?- uśmiechnęła się niemalże niewidocznie. O dziwo po tych wszystkich przejściach nie miała urazu do Justin'a. Chyba sytuacja w jakiej Bóg ich postawił, okazała się sama w sobie pojednaniem.
- Coś bym chyba zjadł- przeczesał dłonią grzywkę, następnie odprowadzając wzrokiem sylwetkę Lany do baru sklepowego.
Zamknął auto na klucz, po czym wsunął dłonie do kieszeni spodni. Jak na koniec września, noc okazała się dość chłodna. Wszedł do sklepu i ruszył do kolejki, gdzie stała brunetka. Ilość ludzi, o tej porze, na stacji była zadziwiająca. Nawet odludzie przy Las Vegas nigdy nie śpi, pomyślał.
- Wybierz jaką chcesz kanapkę- westchnęła cicho Hughes, czując potężne ciało szatyna, opierające się o jej plecy. Do jej nozdrzy dobiegła woń jego perfum. W ogóle nie zapomniała tego zapachu. Tak bardzo za nim tęskniła...
- Czekaj, muszę pójść się odlać- mruknął, wciskając w rękę brunetki kwotę należną za zatankowanie samochodu.
Popiwszy wrzącą kawę, którą ledwo co wyciągnął z automatu, zaklął pod nosem. Skrzywił się, wytykając na zewnątrz język. Nienawidził tego uczucia, tak samo jak bólu zębów po wypiciu lodowatego napoju. Z niechęcią odgryzł kawałek sandwicha, którego Lana podsunęła mu pod nos. Brunetka widząc Justina, marszczącego nos, westchnęła cicho. Martwiła się o niego. Nie od dzisiaj wiedziała, że jest nieodporny psychicznie, a każda trudna sytuacja wyniszcza go od środka.
- Jedziemy- klepnął dłońmi o swoje kolana, złapał za papierowy kubek z kawą po czym wstał i skierował się do wyjścia. Nawet nie starał się zauważyć, że dziewczyna jeszcze nie zjadła. Ona, pośpiesznie dopchnęła kanapkę do ust, niedbale narzuciła bluzę na ramiona i podążyła za szatynem, w ostatnim momencie cofając się po herbatę stojącą na blacie. Jakbym go nie znała, pomyślała kręcąc głową.
Spojrzał na aparat nawigacji satelitarnej by sprawdzić ile mil dzieli ich od najbliższej autostrady. Przerzucając wzrok z powrotem na szosę, zamrugał powiekami kilka razy by nabrać ostrości. Był na skraju wyczerpania. Całą noc, od ponad jedenastu godzin siedział za kierownicą. Kiedy zaczęło świtać, mimowolnie zamykał oczy, wmawiając sobie, że to tylko na sekundę. Podobało mu się to błogie uczucie, gdy mógł sobie pozwolić na bardzo krótki odpoczynek. Po chwili gwałtownie skręcił w prawo, zjeżdżając na stepy. Wyskoczył z auta, jakby oblano go wiadrem zimnej wody.
- Justin?- brunetka wyszła na zewnątrz, chcąc sprawdzić co się dzieje z jej towarzyszem. Chłopak stał oparty o klapę od bagażnika, chowając twarz w dłoniach.
- Nie dam rady dalej jechać. Zaraz zasnę...- mruknął.
- Kluczyki- otworzyła dłoń.
- W stacyjce- westchnął, kierując się na fotel pasażera.
Obserwowała go przez długi czas. Próbował usnąć, ale nie ufał jej do końca, gdy siedziała za kierownicą. Kolejne cztery godziny, walczył z samym sobą.
- Dłużej nie wytrzymam- jęknęła. - Ja też muszę się położyć. Powieki same mi się zamykają- westchnęła, zatrzymując się na światłach w centrum Denver.
Justin rozejrzał się dookoła, po czym osunął się na fotelu.
- Popatrz, tam jest hotel- wskazał na wieżowiec, na którym wisiał rozpoznawalny na całym świecie szyld.
Zaparkowała na parkingu hotelowym i spojrzała na Justina. Błądził zamglonym wzrokiem po jej twarzy, jakby próbował nabrać ostrości. Uśmiechnęła się do niego niemrawo, a on wysiadł z auta, trzaskając za sobą drzwiami. Złapał za swoją torbę i ruszył do hotelowego lobby, nie oglądając się czy aby na pewno Lana za nim kroczy. Gdy tylko wszedł do budynku, jego mózg mówił mu by brać nogi za pas. Główny hall był pełen eleganckich, głośno zachowujących się biznesmenów. Nie lubił takiego przepychu, nawet jeśli było to miejsce publiczne.
Westchnął cicho, próbując pokonać zmęczenie i towarzyszące mu zawroty głowy. Nigdy nie czuł się tak beznadziejnie jak teraz. Nawet w wojsku po dwóch dobach bycia na nogach, wyglądał o niebo lepiej. Chcąc otrząsnąć się z nieświadomego stanu hibernacji, pokręcił głową i ruszył do kontuaru stojącego na końcu sali.
Bacznie przyglądał się młodej recepcjonistce, próbującej uporać się z wymianą tonera w drukarce. Musiał przyznać, że dziewczyna miała krągły, dobrze eksponujący się tyłek, którego dotknięcia, on sam by nie pożałował.
- Masz dla nas pokój?- usłyszał za sobą głos Lany.
- Nie- uderzył pięścią w dzwonek stojący na blacie. - Ile można czekać na obsługę- zaczął udawać oburzonego.
- W czym mogę pomóc?- blondynka stanęła prosto przed ladą.
- Chciałbym zarezerwować dwa pokoje jednoosobowe na jedną dobę- powiedział, wyciągając z portfela pieniądze.
Recepcjonistka mruknęła, coś niezrozumiałego pod nosem, wystukując dane w komputerze.
- Przykro mi, ale mogę zaoferować państwu jedynie dwa pokoje dwuosobowe- skrzywiła się na myśl o stracie klientów.
Justin spojrzał na brunetkę, która zasypiała na stojąco, opierając się o kontuar. Przecież to tylko kilka godzin, wytłumaczył sobie w myślach.
- Niech będzie tylko jeden pokój- niechętnie kiwnął głową i podał dziewczynie gotówkę.
Leżał na wielkim łożu, tyłem odwrócony do śpiącej Lany. On sam nie mógł zasnąć. Nie wiedział czy był aż tak mocno wyczerpany, że brak mu było sił na pogrążenie się we śnie, czy aż tak bardzo bał się o Jamie. Kochał ją, tak bardzo ją kochał i nie potrafił wyobrazić sobie, że może mu jej zabraknąć. Była dla niego wszystkim, jedyną bliską osobą, bo przecież nie miał nikogo oprócz niej. Od dziecka zastanawiał się, dlaczego jego siedemnastoletnia siostra, po śmierci rodziców, rzuciła szkołę, życie towarzyskie i zdecydowała się wychować dwu i pół letniego, niesfornego szatynka. Równie dobrze mogła go oddać do domu dziecka. Ale nie zrobiła tego, za co był i będzie jej wdzięczny do swoich ostatnich chwil.
Wierzchem dłoni ocierał łzy spływające po jego policzkach. Starał się nie pociągać nosem by brunetka obok, nie usłyszała jak płacze. Marzył by na jej miejscu była teraz Jamie. Chciał wtulić się w jej ramiona, które poniekąd były matczynymi ramionami. Tyle razy mu opowiadała, że w dzieciństwie jedynym opatentowanym sposobem na zaśnięcie, było otulenie go tylko i wyłącznie jej rękoma.
- Shhhh...- poczuł na plecach ciepłą dłoń Lany. Dziewczyna głaskała go delikatnie by w końcu o wszystkim zapomniał i na chwilę pozwolił odejść troskom.
- Jedziemy- klepnął dłońmi o swoje kolana, złapał za papierowy kubek z kawą po czym wstał i skierował się do wyjścia. Nawet nie starał się zauważyć, że dziewczyna jeszcze nie zjadła. Ona, pośpiesznie dopchnęła kanapkę do ust, niedbale narzuciła bluzę na ramiona i podążyła za szatynem, w ostatnim momencie cofając się po herbatę stojącą na blacie. Jakbym go nie znała, pomyślała kręcąc głową.
Spojrzał na aparat nawigacji satelitarnej by sprawdzić ile mil dzieli ich od najbliższej autostrady. Przerzucając wzrok z powrotem na szosę, zamrugał powiekami kilka razy by nabrać ostrości. Był na skraju wyczerpania. Całą noc, od ponad jedenastu godzin siedział za kierownicą. Kiedy zaczęło świtać, mimowolnie zamykał oczy, wmawiając sobie, że to tylko na sekundę. Podobało mu się to błogie uczucie, gdy mógł sobie pozwolić na bardzo krótki odpoczynek. Po chwili gwałtownie skręcił w prawo, zjeżdżając na stepy. Wyskoczył z auta, jakby oblano go wiadrem zimnej wody.
- Justin?- brunetka wyszła na zewnątrz, chcąc sprawdzić co się dzieje z jej towarzyszem. Chłopak stał oparty o klapę od bagażnika, chowając twarz w dłoniach.
- Nie dam rady dalej jechać. Zaraz zasnę...- mruknął.
- Kluczyki- otworzyła dłoń.
- W stacyjce- westchnął, kierując się na fotel pasażera.
Obserwowała go przez długi czas. Próbował usnąć, ale nie ufał jej do końca, gdy siedziała za kierownicą. Kolejne cztery godziny, walczył z samym sobą.
- Dłużej nie wytrzymam- jęknęła. - Ja też muszę się położyć. Powieki same mi się zamykają- westchnęła, zatrzymując się na światłach w centrum Denver.
Justin rozejrzał się dookoła, po czym osunął się na fotelu.
- Popatrz, tam jest hotel- wskazał na wieżowiec, na którym wisiał rozpoznawalny na całym świecie szyld.
Zaparkowała na parkingu hotelowym i spojrzała na Justina. Błądził zamglonym wzrokiem po jej twarzy, jakby próbował nabrać ostrości. Uśmiechnęła się do niego niemrawo, a on wysiadł z auta, trzaskając za sobą drzwiami. Złapał za swoją torbę i ruszył do hotelowego lobby, nie oglądając się czy aby na pewno Lana za nim kroczy. Gdy tylko wszedł do budynku, jego mózg mówił mu by brać nogi za pas. Główny hall był pełen eleganckich, głośno zachowujących się biznesmenów. Nie lubił takiego przepychu, nawet jeśli było to miejsce publiczne.
Westchnął cicho, próbując pokonać zmęczenie i towarzyszące mu zawroty głowy. Nigdy nie czuł się tak beznadziejnie jak teraz. Nawet w wojsku po dwóch dobach bycia na nogach, wyglądał o niebo lepiej. Chcąc otrząsnąć się z nieświadomego stanu hibernacji, pokręcił głową i ruszył do kontuaru stojącego na końcu sali.
Bacznie przyglądał się młodej recepcjonistce, próbującej uporać się z wymianą tonera w drukarce. Musiał przyznać, że dziewczyna miała krągły, dobrze eksponujący się tyłek, którego dotknięcia, on sam by nie pożałował.
- Masz dla nas pokój?- usłyszał za sobą głos Lany.
- Nie- uderzył pięścią w dzwonek stojący na blacie. - Ile można czekać na obsługę- zaczął udawać oburzonego.
- W czym mogę pomóc?- blondynka stanęła prosto przed ladą.
- Chciałbym zarezerwować dwa pokoje jednoosobowe na jedną dobę- powiedział, wyciągając z portfela pieniądze.
Recepcjonistka mruknęła, coś niezrozumiałego pod nosem, wystukując dane w komputerze.
- Przykro mi, ale mogę zaoferować państwu jedynie dwa pokoje dwuosobowe- skrzywiła się na myśl o stracie klientów.
Justin spojrzał na brunetkę, która zasypiała na stojąco, opierając się o kontuar. Przecież to tylko kilka godzin, wytłumaczył sobie w myślach.
- Niech będzie tylko jeden pokój- niechętnie kiwnął głową i podał dziewczynie gotówkę.
Leżał na wielkim łożu, tyłem odwrócony do śpiącej Lany. On sam nie mógł zasnąć. Nie wiedział czy był aż tak mocno wyczerpany, że brak mu było sił na pogrążenie się we śnie, czy aż tak bardzo bał się o Jamie. Kochał ją, tak bardzo ją kochał i nie potrafił wyobrazić sobie, że może mu jej zabraknąć. Była dla niego wszystkim, jedyną bliską osobą, bo przecież nie miał nikogo oprócz niej. Od dziecka zastanawiał się, dlaczego jego siedemnastoletnia siostra, po śmierci rodziców, rzuciła szkołę, życie towarzyskie i zdecydowała się wychować dwu i pół letniego, niesfornego szatynka. Równie dobrze mogła go oddać do domu dziecka. Ale nie zrobiła tego, za co był i będzie jej wdzięczny do swoich ostatnich chwil.
Wierzchem dłoni ocierał łzy spływające po jego policzkach. Starał się nie pociągać nosem by brunetka obok, nie usłyszała jak płacze. Marzył by na jej miejscu była teraz Jamie. Chciał wtulić się w jej ramiona, które poniekąd były matczynymi ramionami. Tyle razy mu opowiadała, że w dzieciństwie jedynym opatentowanym sposobem na zaśnięcie, było otulenie go tylko i wyłącznie jej rękoma.
- Shhhh...- poczuł na plecach ciepłą dłoń Lany. Dziewczyna głaskała go delikatnie by w końcu o wszystkim zapomniał i na chwilę pozwolił odejść troskom.
*
Moi drodzy! Żeby było jasne... Nie lubię pisać pod notkami ze względów estetycznych jak i takich, że każdy zawsze pisze to samo prosząc o komentarze. Ja zrobię to raz i chcę żebyście wiedzieli, że jest to takie długotrwałe. Jestem wam ogromnie wdzięczna za wejścia i opinie pod rozdziałami! Nie sądziłam, że już na początku tak wielu z was będzie odwiedzało tego bloga. Jeśli chodzi o fabułę, to zaczynam od nieco nudzącego momentu, ale mam nadzieję, że przetrzymacie ten okres i pozostaniecie razem ze mną do końca. Ostrzegam już na początku, że opowiadanie nie należy do mega wesołych. To chyba wszystko. Dziękuję- Fun.
Super, ale rozdział trochę krótki.. :( I ogólnie... kurde, smutno mi się zrobiło! ;p Genialnie piszesz i mam zamiar dalej czytać twojego bloga. Genialny jest! Mimo, że dopiero 2 rozdziały i prolog...
OdpowiedzUsuńMogłabyś powiadamiać mnie o nowych rozdziałach? Na moim blogu? :* <33
kiiwii-story-bieber.blogspot.com
X.O.X.O.
PS Your forever.
Brak mi słów. Piszesz tak genialnie. :) Skąd ty wzięłaś ten talent? Fakt, faktem, że rozdział trochę krótki, ale to co. I tak mi się bardzo podoba. Na razie mało się wydarzyło, ale i tak już przez ten krótki czas zdążyłam się zakochać w bohaterach. Są naturalni. Nie przesłodzeni. Tacy jacy powinni być. :D
OdpowiedzUsuńhttp://catching-feelings-now.blogspot.com
Much love. <3
załamałam się jak doszłam do końca. chce więcej, więcej, więcej! Szkoda, że taki krótki, ale i tak piękny <3
OdpowiedzUsuńNa początek, chciałam napisać że zgadzam się z Thatly Brown - piszesz genialnie. Rozdział wyszedł ci wspaniale, ja uczę się dopiero dobrze pisać ale do ciebie kochana jest mi jeszcze daleko. Dużo tutaj uczuć, opisów i wszystkiego innego czego brakuje mi w pozostałych blogach. Przyznaję że rozdział jest smutny, ale za to interesujący aż chce się już nowy rozdział. Cieszę się że zaprosiłaś mnie na tego bloga, warto tutaj zajrzeć, normalnie jak czytam mogę się w to wszystko czuć, podoba mi się. Czekam na kolejny rozdział i życzę dużego zapału do pisania, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńświetny! czekam na nn;))
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie ... akcja musi sie rozkrecac powoli bo inaczej za szybko sie skonczy. Musza byc te ciekawe i te nudne rozdzialy, a to ze jest wiecej opisow to raczej dobrze niz zle ;P
OdpowiedzUsuńprzepraszam za brak znakow przystankowych ale stawiam na tresc a nie na oprawe :) PISZ DALEJ BO DOBRZE CI IDZIE!
pozdrawiam
Podoba mi się bardzo twój styl pisania ;) Nie wiem co jeszcze dodać bo dziewczyny, które powyżej zostawiły po sobie komentarz napisały wszystko co chciałam Ci tutaj napisać. Życzę dużo weny i wspaniałych pomysłów oraz powodzenia w blogowaniu :) Pozdrawiam Shadow
OdpowiedzUsuńopowiadanie nie należy do wesołych, czyli jest w sam raz dla mnie, heh. lubię takie dramaty, a zwłaszcza, jeśli są w nich ciekawi bohaterowie, a u Ciebie takich znalazłam. opowiadanie oczywiście będę śledzić dalej, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, xx.
OdpowiedzUsuń@comeslullaby
Zgodzę się z większością, piszesz niewiarygodnie dobrze. Opisy są tak dopracowane, że głowa mała. Ja osobiście jestem pod wrażeniem. Czytam naprawdę dużo opowiadań i widzę, że masz talent. Cała historia jest niespotykana, oryginalna a dobrego pomysłu często brakuje piszącym. Ty masz i zdolności i kreatywną fabułę a więc czego chcieć więcej ? Wszystko jest na swoim miejscu. Rozdział przypadł mi do gustu, może i rzeczywiście nic takiego specjalnego nie miało miejsca ale to są dopiero początki, trzeba wprowadzić w akcję. Zdradzę ci, że trochę się mieszam... nie do końca wiem kto to Lany, muszę do tego dość. ; D W tym opowiadaniu Justin wydaje się być twardzielem, to oczywiście straaasznie mi odpowiada. Powiem ci szczerze, że jak byli zmuszeni spać w jednym łóżku to myślałam, że coś się wydarzy. Ale to już moje fantazje. ; )
OdpowiedzUsuńMożesz informować mnie o rozdziałach na moim blogu ?
Jeżeli tak to podam adres:
http://i-will-wander-till-the-end-of-time.blogspot.com/
Pozdrawiam. : )